Ekonomisci sa sceptyczni, czy przy obecnie rozdymanych wydatkach publicznych spowodowanych rekordowo wysokimi cenami ropy rzeczywiscie uda sie stlumic szalejaca inflacje (w 2007 r - 22,5%), aczkolwiek rozne modele makroekonomiczne potwierdzaja, iz najtanszym i najmniej bolesnym dla gospodarki sposobem walki ze spadkiem sily nabywczej pieniadza jest zmiana oczekiwan inflacyjnych. Inflacja wszak w duzej mierze ma podloze psychologiczne i opiera sie na racjonalnym przekonaniu, ze skoro w poprzednim okresie wynosila x procent, to nie ma powodow by w kolejnym roku nie podniesc cen lub nie zadac podwyzek o identyczne x procent. Wladzom wiec chodzi o wywolanie okreslonego efektu psychologicznego. Jesli ludziom sie wmowi, ze od 1 stycznia ceny za sprawa mocnego boliwara przestana rosnac, a narod kupi te bajke, faktycznie, inflacja spadnie.
A ze rzad boliwarianski naprawde troszczy sie o sile nowej waluty i ze z nowym boliwarem nie ma zartow, Wenezuelczycy mogli sie przekonac bolesnie 8 i 9 stycznia. Uderzenie przyszlo znienacka i niczym dewaluacja lub zamach stanu zaskoczylo narod przy porannej kawie.
Pech sprawil, ze 9 stycznia postanowilem wreszczie wyrwac sie z Caracas i ruszyc w droge na poludniowo-wschodni kraniec kraju zobaczyc najwyzszy wodospad swiata - Salto Angel - oraz slynne wenezuelskie tepui w Gran Sabana. Oczywiscie na wycieczke musialem zrobic pokazne zakupy jedzenia na kilka kolejnych dni spedzonych w gorach. Rano dziewiatego jak to zwykle z usmiechem na ustach udalem sie po gorace bagietki na sniadanie. Podszedlem pod piekarnie a tu kurtyna opuszczona, okna pozamykane, w srodku zywej duszy brak. Slowem - sklep nieczynny. Przed wejsciem kilka rownie zdezorientowanych osob, a na drzwiach przybity niczym plakat "WANTED" w amerykanskich westernach ponizszy afisz:
"ZAMKNIETE. Urzad Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Zamkniete z powodu zlamania artykulu 16, bla bla bla, ochrony ludowej, bla bla bla, dotyczacego spekulacji, bojkotu i jakiegokolwiek postepowania majacego wplyw na konsumpcje zywnosci i produktow objetych kontrola cen. (...) Tymczasowo zamkniete na okres: 1 dzien"
No coz - pomyslalem - chlopakom zapewne dostalo sie za sprzedaz mleka spod lady, ktore nota bene ze 2 razy i mi udalo sie dostac. Niewzruszony szybko przypomnialem sobie idee krolowej Marii Antoniny (Nie ma chleba? Niech jedza ciastka) i udalem sie do cukierni obok. Co zobaczylem? To:
Podobnie jak piekarnia, cukiernia zostala zamknieta na cztery spusty. Pobliski warzywniak - to samo. Osiedlowy minimarket - rowniez CERRADO - z tym ze ci musieli naprawde przeskrobac, bowiem dostali szlaban na cale 48 godzin.
Wojna z Kolumbia idzie, zmach stanu, czy co? Moje watpliwosci rozwial rzut oka na naglowki srodowych gazet. Poprzedniego dnia wladze wziely sie za masowa kontrole piekarni i innych sklepikow, czy oby przypadkiem nie sprzedaja towarow po cenach przekraczajacych ceny wyznaczone w oficlajnym biuletynie Ministerstwa Zywnosci. Efekt - handel detaliczny w srode zamarl zupelnie.
Poddac jednak sie nie moglem tak latwo z powodu wspomnianego wyjazdu i koniecznosci kupna jedzenia na kolejne dni w gorach. Ruszylem wiec zwawym krokiem w dol do supermarketu w centrum. Tenze musial bowiem byc otwarty, gdyz odkad przyjechalem, nie pamietam, by kiedykolwiek udalo mi sie w nim spostrzec jakikolwiek z powszechnie pozadanych produktow. I rzeczywscie. W "CADA" oprocz gigantycznych kolejek wszystko bylo po staremu - niby polki pelne, ale chocbys chodzil i tydzien miedzy regalami, nie znajdziesz podstawowych towarow: normalnego makaronu, jajek, oleju, masla, cukru, mleka, kurczaka, serow ani nawet czekolady. Bida z nedza. Kupilem wiec jakies ochlapy, a na sniadanie zmuszony bylem ulepic z maki i usmazyc swa pierwsza w zyciu arepe, najbardziej wenezuelskie z wenezuleskich dan:
Ze zwalczonym pierwszym glodem i spakowanym plecakiem ruszylem pedem na Terminal de Oriente w swa pierwsza samotna wielodniowa podroz po Wenezueli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz