piątek, 8 lutego 2008

Pozegnanie z Kolumbia

Jak obiecalem, tak zamieszczam. Naprawde niesamowite jest w Ameryce Poludniowej to, ze gdziekolwiek sie ruszysz, trafiasz na afisze propagandowe, manifestacje, strajki itp. Czuje sie, ze ten kontynent zyje, ze ludziom rzeczywiscie zalezy, ze wciaz wierza:







Manifestacja przeciwko FARC nieco zmodyfikowala moje i tak juz zmienione plany. Od dawna bowiem ostrzylem sobie zeby na jakies kolumbijskie lub ekwadorskie szczyty. W koncu kto jak kto, ale ja bym nie przepuscil takiej niepowtarzalnej okazji :) Pierwotnie wiec mial byc polozony w odleglosci rzuta kamieniem od miasta Pasto Wulkan Galeras. Niestety, 18 stycznia uspiony tymczasowo potwor zaczal sam z siebie rzucac kamieniami i lawa na tyle intensywnie, ze konieczna stala sie ewakuacja 8000 ludzi z okolic Pasto. O wszelkim trekkingu mozna bylo wiec zapomniec.

W odwodzie pozostawal inny szczycik, 4650-metrowy rowniez "lekko" aktywny wulkan Puracè. Krotka (i nieco przypadkowa) wizyta w biurze Parques Nacionales, zakupy w supermarkecie, 2 godziny jazdy i nagle znalazlem sie w innym swiecie. Nieprzespana noc w odlatujacym namiocie, 4 godziny intensywnego podejscia i oto gdziem sie znalazl: sam, zmeczony, przewiany i przemoczony.






1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Fotos espectaculares!!!!R