Oczywiscie zdecydowana wiekszosc tancow - w odroznieniu od Europy - tanczy sie w parach, co dodaje calej zabawie smaku, a w przypadku takich dwoch lewych nog jak ja - dodatkowej porcji adrenaliny. Bycie obcokrajowcem z zimnej polnocy zdecydowanie nie pomaga wkrecic sie (doslownie) w karaibskie klimaty, ale tez stanowi poniekad dobre usprawiedliwienie, gdy nadepnie sie noga nie tam gdzie trzeba ;) Co ciekawe, o ile wczesniej wydawalo mi sie, ze zdolnosc do tanca w Wenezueli jest wylacznie kwestia goracej krwi i klimatu, o tyle dzis juz wiem, ze niektorzy wysmienicie tanczacy koledzy maja za soba kilkanascie dobrych lat praktyki takiej salsy. Pisze "koledzy", bo nie oszukujmy sie - dobry tancerz ladnie zatanczy z kazda dziewczyna, a nietanczacy facet nawet z najlepsza i najbarciej cierpliwa bailarina cienko wypadnie.
Ale najwazniejsze to sie nie zrazac, jak krecisz tylkiem i za cholere nie wygldada to ekscytujaco, a znajomi smiejac sie komentuja, ze brakuje ci smaru w stawach. W koncu nie chodzi o to by wymiatac, ale by sie dobrze bawic. Koniec i bomba, a kto nie tanczy ten traba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz