środa, 5 grudnia 2007

Reset

Mlodsi czytelnicy (sa tacy?) moga nie pamietac, ze w starych komputerach czesto montowano taki bardzo pozyteczny przycisk, za pomoca ktorego "resetowalo sie" komputer. O ile sie nie myle, fizycznie odcinal on napiecie od jednostki na ulamek sekundy, pozwalajac zrestartowac komputer w przypadku dosyc czestego zawieszenia systemu lub programu. Stare Windowsy i DOSowe gierki mialy bowiem wyjatkowa slabosc do takich numerow. Obecnie jednak z nieznanych mi powodow odeszlo sie od zwyczaju monotwania przycisku RESET. A szkoda.

Ale o czym to ja? Aha. Po pierwsze, po referendum nieco przewietrzyla sie atmosfera w kraju. "Zresetowala" sie ulica, telewizja, media, a nawet tresci wykladow oraz prywatnych rozmow przy obiedzie. Niby formalnie nic sie nie zmienilo wraz z odrzuceniem reformy, a jednak po 2 grudnia oddycha sie w kraju nieco innym powietrzem. Czerwone plakaty, bannery, billboardy, malowidla i ulotki niebawem powinny zostac wyparte przez przedswiateczna handlowa propagande. Schodzimy wiec chwilowo z polityki z najwyzszej polki, pamietajac jednak, ze nie da sie od niej calkowicie uciec. Tak jak w tym krazacym ostatnio kawale, ktory pozwole sobie przetlumaczyc na angielski (polski jezyk nie uchwycilby esencji dowcipu): Enough of talking about politics. It's time of reconciliation now. Let's talk about sex instead... Sunday night we fucked Chavez!

We wtorek zresetowalem sie tez i ja. O 3:30 w nocy skonczylismy odwalac kawal nagromadzonych zaleglosci z jednego projektu, od 8 rano do 12 pisalem dwuczesciowy egzamin z innego, potem mialem pare godzin na przygotowanie sie do kolejnego egzaminu o 18. Ok. 20 zmordowany jak nigdy wrocilem do mieszkania - nazywanego w srodowisku IESA "la mansión", ktora to nazwa niestety juz jest tak historyczna jak Prusow :( - tylko po to by zrzucic bety, wyciagnac flaszke z zamrazalki i w karawanie samochodow czekajacych pod budynkiem udac sie na drugi koniec Caracas na impreze u Titi zorganizowana z okazji 30. urodzin naszego kolegi Williego. Zdjec na razie nie bede zamieszczal, bo po pierwsze nie wszystkie nadaja sie na publikacje, a po drugie malo to w sieci fotek imprezowych? W kazdym razie dawno sie tak dobrze nie bawilem, jak wczorajszej nocy. Odreagowalem kompletnie i obudziwszy sie dzis o 14 czulem sie zresetowany - w pozytywnym tego slowa znaczeniu - jak nigdy dotad. Nawet niedawno popsuta spluczka od kibla, ktora mi przypomniala o bezowocnych probach jej naprawy po powrocie z imprezy, nie zmacila mi dobrego humoru towarzyszacego przez reszte dnia. Zrobilem sobie spacerek po dzielnicy po raz pierwszy okrazajac piechota pobliskie barrio Los Erasos, pogodzilem sie nawet z Mc Donaldem i z usmiechem na ustach maszerujac i spogladajac na przechodniow, budynki, palmy i Avile myslalem sobie, jakie to szczescie mnie spotkalo, ze tu jestem i to wszystko doswiadczam.

Do pelni ekstazy brakuje mi jedynie dzialajacej spluczki... Wszelkie trafne pomysly na naprawe nieco ulamanego palaka z grucha wynagrodze upominkiem z Wenezueli. Zdjecie mechanizmu i opis problemu moge przeslac na priva :)


Update:


Konkurs juz nieaktualny, bowiem wpadlem na genialny pomysl zmniejszenia doplywu wody oraz uzycia kapsla od piwa, ktory rozpreza obecnie dwie widoczne na zdjeciu sruby. Jakos dziala. Tweety - bedzie upominek za oferte pomocy :)

Brak komentarzy: